Znalazłam się kolejny raz w sytuacji, kiedy pracodawca do granic możliwości pracownika chce wykorzystać jego lojalność, rzetelność i uczciwość. Dwa lata temu postanowiłam skończyć ze swoją uległością - rzuciłam wyzwanie, w efekcie którego zdjęto ze mnie częściowo ciężar obowiązków i podzielono je na cztery osoby (wraz ze mną) - zaznaczę, że zarabiałam wówczas na rękę nie więcej niż obecna krajowa brutto. Wtedy poradziłam sobie - na własny koszt przekwalifikowałam się i znalazłam bez trudu nowe miejsce pracy. Niestety nie poznano się na moich "talentach" i po trzech miesiącach próby, nie przedłużono mi angażu.
Kolejny pracodawca okazał się "łaskawy", tylko poziom wynagrodzenia przy tak odpowiedzialnej pracy jest bardzo niski. Firma przeszła restrukturyzację na początku drugiej dekady XXI w. i nadal trwają porządki, tylko te działania, niestety odbijają się na kondycji finansowej przeciętnego pracownika - za cały przepracowany w pocie czoła miesiąc dostaje najniższą krajową netto.
Kiedy ode mnie zależy bezpieczeństwo a nawet życie klienta, to wyrażam glośno swój sprzeciw wobec dezinformacji, niekompetencji i chamstwa moich współpracowników - bywa wówczas odmawiam wykonania zadania. Wtedy, niektórzy uważają mnie za wariatkę, skoro domagam się porządku w firmie, bo oni wolą nieład.
Jeśli w sytuacji wzmożonego stresu sięgam po radę odpowiedniego specjalisty, to pracodawca uznaje mnie za persona non grata.